Dzień dobry, nazywam się Agata Żak, mam 31 lat i niestety w wyniku złego obrotu spraw i wygranego losu na loterii wszelakiej, zachorowałam na nowotwór złośliwy szyjki macicy w zaawansowanym stadium. Jak to bywa z takim ,,gościem,, pojawiło się po cichu i na początku delikatnie, tj. krwawienia między miesiączkami, bóle w podbrzuszu, bóle biologiczne, ale z czasem te krwawienia się nasiliły, jakby ktoś odkręcił kurek z wodą. Zaczęło się od wizyty u lekarzy ginekologów, na której oznaczono cytologię, która okazała się zła, potem zastosowano test HPV. I tak za każdym razem, gdy widział mnie specjalista, sprawdzał te same złe i złe rzeczy, nie usłyszałam nic pozytywnego, ale wtedy nie wiedziałam, że mam raka. W końcu lekarz powiedział mi, że to niestety rak. Przez jakiś czas myślałam, że chyba mam dziwnego przyjaciela i myślałam, że może to tylko sen i że to tylko koszmar, ale niestety tak nie było. Teraz przechodzę radioterapię i chemioterapię i czekam jeszcze na trzeci etap leczenia, czyli brachyterapię. Ze względu na leczenie z pracy, co ma swoje konsekwencje, bo dzięki temu mam dostęp do czasu dla siebie i pieniędzy, a pracowałam na żądanie, nie przysługiwało mi nawet 14 godzin. Niestety one się nie zmniejszyły, a konsekwencje zwiększyły ze względu na to, że 5 razy w razie zdarzenia musiałam dojeżdżać autobusem na funkcję na radioterapię, mam to lekkostrawne, a wiadomo, że są jeszcze inne produkty, które trzeba brać pod uwagę, dobierać i co chwilę brać nowy. Mam też dwa psy, które niczym się ode mnie nie różnią, takie moje dzieci, im też trzeba kupować karmę i w miarę możliwości mogę je rozpieszczać. Mam też dziecko, które nie boi się mojej choroby, wspiera mnie na każdym kroku, pracuje i cała jego pensja idzie na opłacenie mieszkania, mediów i szczura. Jeśli jest gdzieś okazja wychodzę na tzw. busz żeby zarobić dodatkowe pieniądze na dom, bo tylko w ten sposób mamy jeszcze co jeść. Wracaj z całego serca o pomoc. Wiem, że tu na ziemi są anioły, które są do dyspozycji ❤️